Bierzesz chupa chupsa do ręki i nawet pewnie nie wiesz, że opakowanie do niego zaprojektował na serwetce w kawiarni podczas rozmowy z producentem lizaków – Salvador Dali. A szal od Louisa Vuittona za 905 dolarów, indonezyjski artysta Eko Nugroho.
Krótki zatem i oczywisty wniosek: bez artystów nie było by sztuki, nawet tej w powszechnym obiegu, na którą nie zwracamy już uwagi, bo stała się podręcznym, stałym elementem życia.
Idziesz ulicą i mijasz budowle, które od dzieciństwa kształtują twoją estetykę i wrażliwość, by później generować kolejne potrzeby zaspokajania widzialnego piękna.
Starożytni uważali, że życie człowieka miało być kształtowane na wzór dzieła sztuki, czyli zgodnie z określonymi wówczas dość precyzyjnie zarysowanymi regułami: proporcja, harmonia i natura. Dziś nie da się już tego zawęzić do tych greckich wytycznych, ponieważ piękno w ujęciu artystycznym rozszerzyło swoją definicję.
Wyobraźmy sobie życie bez muzyki. Niemożliwe, prawda? Nawet cisza stałaby się muzyką. Możemy jakimś fragmentem pogardzać, albo się zachwycać, ale zawsze wymaga od nas konkretnej postawy. Dzięki sztuce, banalnie powiedziawszy: poznajemy siebie, kształtuje ona naszą osobowość i odzwierciedla nasze uczucia, nawet gdy mówimy: nie rozumiem. Przyzwyczailiśmy, że ona zawsze jest, bez względu, czy się nią interesujemy, czy też nie. Oczywiste jest, że sztuka przynależy do naszego życia. Psycholodzy twierdzą, że twórczy kontakt ze sztuką operującą symbolicznym językiem, sprzyja integracji (na różnych poziomach) sfery emocji, intuicji z intelektualnym stosunkiem do świata, myślenia obrazowego z myśleniem symbolicznym, logicznym i abstrakcyjnym. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać o potrzebie jej istnienia.
Można by długo pisać o znaczeniu, obecności i roli sztuki w naszym życiu, pozostańmy jednak chyba przy najważniejszym wniosku: jesteśmy uzależnieni od sztuki. Nie uciekniemy od niej. I najważniejsze: los sztuki,
a tym samym los artystów zależy także od nas. Patrzmy, słuchajmy zatem uważnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz